budziłam się trzy razy i za każdym razem ściskałam w dłoni garść prześcieradła – nie więcej, nie mniej, drugą dłoń miałam na poduszce, a poduszkę na głowie, żeby się odizolować, żeby nie dotarł do mnie żaden dźwięk. żeby mnie nie wybudził kundel sąsiada. obracałam się z jednego boku na drugi, jak na przejściu dla pieszych, rozglądałam się, prawo, lewo i prawo, i nikogo tu nie było, nikogo w promieniu dwóch metrów mojego łóżka, a ja, ja taka naiwna i głupia za każdym razem szukam, czy oby na pewno-na pewno nie ma nikogo, przeszukuję plan dnia, świadomość, ostatnie połączenia, poświecę dla pewności telefonem, pod poduszką, prześcieradłem, przeszukam pościel i kołdrę i nie ma, nie było nikogo, nikogo tu
i dobrze, bo jak tak patrzę, to widzę, że majtek też brak
No Comments