Straciłam całą zimę, tak lubię zimę, a wiosna przeszła prędko zaraz po niej, myślałam wtedy o tobie, może za długo, za mocno, za intensywnie, zamieszałeś mi w głowie, wszedłeś pod skórę, i gdzie tam jeszcze byłeś i głupio się przyznać – przecież mi nikt nie miesza, zepsułeś formę moich ud, przybrałam kilogram tu i kilka tam.
Teraz staram się jeszcze bardziej nie ufać, nie nastawiać, nie pisać historii, których nie ma, być może nie mają nawet prawa bytu, nie robić niedopowiedzeń ani sobie nadziei i nigdy nazbyt serio nie myśleć o tym, że:
ty i ja moglibyśmy kiedyś razem cokolwiek stanowić przez dłuższą chwilę niż zwykle, może w jakimś cyklu, może miesiąc albo każdą zimę spędzać w jednym miejscu (jeździł byś na nartach ja na dupie z samej góry okrytej śniegiem, a narty tuż za mną) albo na święta uciekać w ciepłe kraje (byłabym twoją topless-mikołajką) albo żebyśmy chociaż mieli taki zwyczaj, że kupujesz mi coś złotego bez okazji (minimum z każdej wypłaty, premii, zaliczki, czy kiedy płacisz podatek, to nie że tylko państwo dostaje coś od ciebie, ale ja też, bo nie jestem jakaś gorsza)
I teraz mija mi lato, nie myślę.
(na szczęście w pracy nikt nie zauważył zmian).
3 komentarze
Autopogoń
15/08/2017 at 21:50jej, czy to musi zawsze zaczynać się zimą? :/
Magdy
15/08/2017 at 22:19challenge accepted
olaosa
16/08/2017 at 09:25dziękuję za ten tekst