na jakiś czas się rozstroiłam, przestałam odbierać bodźce, sygnał i pretensje. aby wrócić, wystawić buzię na słońce, potem ręce i nogi aż w końcu mam odwagę opalać się w całości, bez niczego. nawet bez słońca leżę uparcie dalej.
tak chcę właśnie żyć i mam gdzieś, kto patrzy, na co patrzy. niech patrzą, a w międzyczasie zaczynam łapać te częstotliwości, w których wychodzą mi piegi i pełna ignorancja. jawnie unikam rzeczy, których mam dosyć, nie proszę o uwagę, patrzę tylko na siebie, nawet nie pod nogi i wiecznie nieostrożna produkuję odważne zdania i myślę sercem.
nie umiem udawać, że śmieszą mnie nieśmieszne żarty, ale mam siłę by być stanowcza, staram się wyrażać jasno i precyzyjnie chyba, że coś kręcę. ponadto przestaję mieć dość wszystkiego – wpadam raczej w niedosyt i na tym się skupiam: by żyć mocniej, pełniej i w jakiś sposób kompletnie.
dzisiaj wzięłam łopatę i zaczęłam kopać sobie basen.
No Comments