notatki z życia

do sedna

Szukam w niedosycie wartości dodatniej. Brak jest wszystkim, co odczuwam i ta rozległa pustka – od rana do nocy ją wypełniam i dalej nic tu nie ma – ani czego się chwycić, ani o czym rozmawiać. Mocno się staram przyjmować bodźce – jak gąbka, więc chłonę wszystko, co staje mi na drodze i czuję świat: zapach, smak i nadzieję. W kółko przemeblowuję mieszkanie i na okrągło coś wyrzucam (celem zaprowadzenia porządku z samą sobą i zrobieniem miejsca na nowe). Staję się coraz mniej ostrożna, ruchy mam pewniejsze, szybciej mówię, więcej się uśmiecham, śmieję się na głos, kpię w twarz. Dużo czytam i zaczynam więcej pisać, czasami coś ugotuję, czasami to nadaje się do jedzenia i ścigam się na światłach z autami, z którymi nie mam szans. Daję się rozproszyć i rozbawić, jeden taniec, może dwa. Piję, aby się nie rozpaść, dolewam aż się skończy, aby chwiejnym krokiem dojść do sedna i do wniosku, że w końcu nie piszę o tobie.