Próbowałam różnych metod, aby wyładować te nerwy i spięcie. Jakoś nie mogę. Brałam melisę, ćwiczyłam boxing, nawet kickboxing, próbowałam głębokich oddechów, hiperwentylacji oraz kriokomory. Kupiłam kajak. Naprawdę różne rzeczy w życiu robiłam. Nie kupiłam wioseł.
Nic mi nie pomogło ze spokojem znosić tego wrażenia, że życie ucieka mi między palcami lub wypada z rąk. Że umyka mi wszystko, co ważne i cała reszta. Nawet nie wiesz, jak mnie irytuje fakt, że gdy zatrzymuję się w moich rozważaniach na chwilę albo kończy mi się świat, to on dalej jest; że wszystko toczy się dalej mniej więcej tym samym tempem, co wcześniej. I że nikt mnie nie słucha, gdy mam coś do powiedzenia, a gdy pytają, nie wiem, co im powiedzieć. że gdy jest chwila, to ją marnuję, a gdy brakuje czasu, chcę ją mieć. Że wszystko jest kwestią nazewnictwa, choć zazwyczaj jest błędnie nazwane. I że piszę w kółko o samotności, ale tylko to znam i tyle wiem. Denerwuje mnie, że nie umiem żyć, jakby nie było jutra, bo cały czas myślę, co jutro zjem. Nie mówiąc o tym, że nie potrafię żyć jakby dzisiaj było naprawdę.
Bo chyba jest?
No Comments